Szefostwo austriackiego teamu wykluczyło możliwość złożenia protestu po GP Sao Paulo w kwestii tylnego skrzydła Mercedesa. "Nie mamy wystarczającej liczby dowodów" - mówi Helmut Marko.

Od pierwszego piątkowego treningu w Brazylii uwaga Red Bulla skupiała się przede wszystkim na niesamowicie wysokich prędkościach Mercedesa na prostych. To właśnie po rzeczonej sesji przedstawiciele "Czerwonych Byków", na czele z Adrianem Neweyem, po raz pierwszy udali się do FIA, aby zapytać o tę kwestię.

Jak się okazało, Austriacy mieli doszukać się nieprawidłowości, która dotyczyła elastyczności tylnego skrzydła. Późniejsza dyskwalifikacja Lewisa Hamiltona nie była jednak powiązana z tą sprawą, co przyczyniło się do tego, że Red Bull po sobotnim sprincie zaczął straszyć oficjalnymi protestami.

Nic jednak z tych zapowiedzi nie wyszło, a siedmiokrotny mistrz świata bez większych problemów wygrał niedzielną rundę w Sao Paulo. Brytyjczyk w swojej maszynie W12 znów imponował prędkościami na prostych, o czym mówili Max Verstappen oraz Sergio Perez po wyścigu.

Christian Horner przyznaje teraz, że jego zespół musi jak najszybciej zrozumieć, skąd wzięła się taka przewaga na prostych odcinkach i z tego powodu nie będzie składać żadnego protestu:

"Nie będziemy składać protestów po tym wyścigu. Trzeba najpierw zrozumieć, skąd wzięła się taka prędkość. Oczywiście korzystali tutaj z nowego silnika, ale z drugiej strony jeździli z takim samym dociskiem jak w Monako", mówił Brytyjczyk przed kamerami Sky Sports.

"Natomiast w momencie gdy Lewis mijał Maxa, był o 30 km/h szybszy od niego. Musimy więc to zrozumieć. To do FIA należy kontrola nad tym sportem. Wobec tego wierzymy im, ich testom oraz śledztwom."

Tłumacząc się z dotknięcia tylnego skrzydła w bolidzie Hamiltona po kwalifikacjach, Verstappen wyznał, że chciał porównać je z tym z auta RB16B. Jego szef został więc zapytany o to, czy Holender coś wywnioskował ze swojego "dochodzenia":

"Nie mogę tego skomentować, ale różnica była znacząca", odpowiedział 47-latek.

Prawdziwy powód, dla którego Red Bull nie oprotestował elementu z samochodu Mercedesa, wyjawił jednak dopiero Helmut Marko. Austriak przyznał po prostu, że jego ludzie nie znaleźli wystarczających dowodów:

"Nie mamy wystarczającej liczby dowodów. Jeśli zdecydujemy się to oprotestować, będzie to wówczas nasza ostatnia deska ratunku", oznajmił konsultant wiceliderów mistrzostw świata.